Legenda KOCI ZAMEK
Koci Zamek, to dziś niepozorne wzgórze na lewym brzegu Ostrej, leżące naprzeciw drogi prowadzącej na cmentarz. Znajduje się za mostem, kilkadziesiąt metrów w górę jej biegu, tuż za drogą pnącą się w górę, która zajęła część wzgórza. Podobno jeszcze sto lat temu znajdowała się tu skała, przypominająca kształtem zamek warowny z murami, basztami i wieżycami. Przy niej w ciemne noce zbierały się wietrzyce i strzygonie, by urządzać swoje bale. Zrywał się wtedy straszny wiatr, który cichł dopiero nad ranem. Wśród głuchych porykiwań wiatru słychać było piekielną kocią muzykę. Czy było to tylko gwizdanie wiatru w szczelinach zwietrzałych skał, czy odgłos zabawy złych duchów, nikt nie wie, bo nikt nie miał na tyle odwagi, by to sprawdzić. Skąd w tym miejscu wzięła się jedyna w okolicy skała, wyjaśnia legenda. Według niej kiedyś znajdował się tu zamek, będący siedzibą rycerza-rabusia zwanego Kotem. Kotem zwano go, dlatego bo jak kot czaił się na porośniętych gęstym lasem wzgórzach wznoszących się nad traktem wiodącym wzdłuż Wisłoki, by znienacka, kocim sposobem napadać na kupców podróżujących „bursztynowym szlaki em”, wiodącym z krajów leżących nad Morzem Bałtyckim aż na południe Europy i dalej wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego na wschód.
Kupcom jadącym z północy odbierał bursztyny i cenne futra, zaś tym ciągnącym z południa - drogie materiały, wina i przyprawy korzenne. Na zamku pełnym wszelkich dóbr, nie brakowało więc również i wina. Kotowa kompania nie pozwalała, by marnowało się ono w piwnicach. Lało się, więc ono strumieniami w gardła Kota i jego kompanów. Rabusie, ciągle pijani, zmuszali okolicznych kmieci do dostarczania wszystkiego, co było potrzebne, by zapełnić stoły dla bez przerwy ucztującej bandy.
Kupcy nauczeni doświadczeniem, zaczęli szukać innych dróg, by z daleka omijać niebezpieczne miejsce. Rabusie musieli coraz dalej wypuszczać się na zbójeckie wyprawy i czekać po kilka dni w zasadzce. Aż raz, gdy czwarty już dzień trwali w oczekiwaniu na okazję do napadu, zza zakrętu drogi wyłonił się jeździec wiodący za sobą drugiego konia objuczonego kilkoma sakwami. Wyskoczyli zza drzew i błyskawicznie otoczyli podróżnego, żądając wydani a pieniędzy, kosztowności i towarów. Napadnięty poprosił, by pozwolono mu jechać dalej, bo jest tylko skromnym pątnikiem wracającym z Ziemi Świętej i nie posiada pieniędzy ani żadnych cennych rzeczy. Rabusie nie uwierzyli mu, ale w sakwach nie znaleźli nic cennego i postanowili zabrać podróżnego na zamek. Tam postawili go przed Kotem, który jak zwykle był pijany. Kazał on zerwać z podróżnego odzienie i wtedy jeden z rabusi dojrzał zwisający mu z szyi na sznurku mały płócienny woreczek. Zerwał mu go i podał Kotowi. W woreczku znajdowały się relikwie, które pątnik wiózł z Ziemi Świętej. Kot wysypał zawartość mieszka przed sobą na ziemię. Widząc, że wyleciały z niego zamiast drogich kamieni, których się spodziewał, tylko spróchniałe kawałki drewna i okruchy kości, zaczął je deptać ze złości nogami. Za to, że napadł na pątnika i zbezcześcił relikwie, został on ukarany i zamieniony w sowę, a zamek w skałę, która już zupełnie zwietrzała i rozsypała się w pył. Została tylko legenda Koci Zamek.